środa, 26 lipca 2017

W PUŁAPCE UROKU czyli recenzja "IMMORTAL - KOBIETA PUŁAPKA" (2004')


(IMMORTAL - KOBIETA PUŁAPKA, 2004')
{Immortel (ad vitam), 2004 reż: Enki Bilal}

Film cechuje sprawnie nakreślona fabuła i akcja doprowadzona konsekwentnie (przy wszystkich niesamowitościach) do końca. Komiksowo-komputerowa grafika cudownie kontrastuje z poetyckimi scenami-metaforami.
Odwoływanie się do mitologii egipskiej jest smaczkiem (miło przypomniało mi to wszystko "Stwory Światła i Ciemności" Zelaznego) i bardzo pasuje do tej nowoczesnej, ale i teatralnej, klimatycznej konwencji filmu.
Jednak od odnośników do mitologii - sfera science fiction bardziej mi się podobała.
Mimo paru nieludzko wręcz przeciągniętych scen pochwalę ten film, pochwalę jego dość wartką akcję, dobrze przedstawioną, rozwijającą się dramatycznie i zakończoną ciekawie.
Zakończenie obrazu jest otwarte, lekko zaskakujące, bardzo dobre. Wiersz znanego, francuskiego poety w ostatniej scenie świetnie kontrastuje z natchnioną sekwencją i dobraną muzyką.
Niesamowita w tym filmie jest metaforyka i symbolika co krok. Od małych, malutkich elementów do wielkich.
Nie wiem, co jest lepsze? Czy rozumieć ten film dobrze i tak go oglądać? Czy mieć totalną frajdę i oglądając, bawić się projekcją - wyłączyć myślenie?
Poddać się nastrojowi, podświadomości i magii tego filmu? Dwuznaczne zakończenie zamyka jedne drzwi, drugie przymyka. A za to otwiera trzecie.
Nowoczesna konwencja oparta na sekwencjach komputerowych i eksperymentowaniu w kinie powala dużą dawką mistyki, zadumy, refleksji i niepokojów.
Fantastycznie zbudowany klimat, zmysłowa i nieco atletyczna - bardzo piękna Linda Hardy, uroczy i niezwykle przekonujący w tej roli Thomas Kretschmann oraz szlachetna w cudownie wyrazistej, acz powściągliwej grze Charlotte Rampling!
Polecam!

OCENY AUTORA RECENZJI:

  • Film:  99 gwiazdki
  • Scenariusz:  78 gwiazdki
  • Efekty specjalne:  1010 gwiazdki
  • Montaż:  8/99 gwiazdki
  • Muzyka:  1010 gwiazdki
  • Zdjęcia:  88 gwiazdki
  • Innowacyjność:  1010 gwiazdki
  • Reżyseria:  7/8/99 gwiazdki
  • Aktorstwo:  6/7

wtorek, 25 lipca 2017

"NA FALI" ("Point Break") - Kathryn Bigelow - 1991'


'MIERNA ŚREDNIOŚĆ'



"NA FALI" ("Point Break") - amerykański film sensacyjny z 1991 roku w reżyserii Kathryn Bigelow

Film ,,Na Fali'' to niezła sensacja... pozostająca sensacją... - pozwolę sobie tak się wyrazić. :)
Podchodząc do każdego filmu; poza wielością i złożonością ocen tegoż filmu; jest dla mnie ważne moje osobiste ,,podejście wyjściowe'' -
- to coś, co określę jako połączenie oczekiwań, spodziewania się i prób przewidzenia części akcji.
Film ,,Na Fali'' wyrysował niezłą zgodność obejrzanej treści z moim 'podejściem wyjściowym'.
Miał mi zapewnić dość nieskomplikowaną rozrywkę wizualną i... ... ... zapewnił. :)
Miał dostarczyć minimum emocji, których się wyjściowo spodziewałem - i dostarczył.
Za to spełnienie zgodności oczekiwań z poznanym obrazem - mogę pochwalić, ponieważ zgodność ta jest jednym z ważnym elementów/kryteriów, które przynoszą mi satysfakcję w przygodzie zwanej: poznawanie kina.
Każdy średnio rozgarnięty i inteligentny człowiek znający nieco kino; wie to; że czym innym jest dramat USA, a czym innym dramat hiszpański... a czym innym dramat francuski.
Biorąc to pod uwagę, można z czystym sercem przyznać autorom przedsięwzięcia kinowego pt. ,,Na Fali'' to, iż być może chcieli nawet stworzyć coś więcej niż interesującą sensację i być może w ich mniemaniu - nawet stworzyli.
Moje oczekiwania i świadomość zderzenia kina europejskiego z amerykańskim w pełni dopuszczają tolerancję wobec tego, czym ten film miał być i czym jest. Tego, czym miał być dla widza amerykańskiego, a czym był dla mnie jako Polaka - Europejczyka.
Jeśli ktoś nie oczekuje nazbyt finezyjnego pokazu filmowego, nudzi się nieco w zimowe wieczory z malinową herbatką w ręku i nie ma nic lepszego do roboty, to, jak najbardziej ,,Na Fali'' obejrzeć może.
,,Na Fali'' wrzucam zdecydowanie na półkę 'średniaków' ogólnych i średniaków sensacyjnych. Jest to nazbyt niezły film, by określić go gniotem i przypisać do kategorii filmów klasy d, ale zbyt mało poruszający, zaskakujący czy odkrywczy, by zaszeregować go do filmów interesujących i bardzo dobrych perełek - nawet w obrębie ,tylko'' sprawnej sensacji.
Owszem, jest kilka pomysłów, jest kilka klawych, czaderskich scen, ale to w sumie coś, co zawiera każdy dość sprawny, który porażką nie jest.
Pewną okrasą ,,Na Fali'' są dwaj przystojniacy:
#Patrick Swayze i Keanu Reeves...
...Dodający nieco filmowi - średniakowi barwy i oceny nieco na plus - dwaj młodzi i wschodzący wtedy gwiazdorzy.
Przystojni, energetyczni i wysportowani z fajnymi, zdrowymi sylwetkami... panowie - dodają uroku!
...Jednakże w moim mniemaniu dodają zbyt mało i wyjaśnię dlaczego w jednym słowie:
- aktorstwo.
Opisując Patricka i Keanu ogólnie, będzie to również opisem ich gry w ,,Na Fali'';
- choć wypadają dość autentycznie i przekonująco akurat... fantastycznie wpisują się w półkę 'ŚREDNI'.
,,Nooo'', może w półkę 'średni +' :).
Obydwaj się starają i grają całkiem nieźle... ale tylko nieźle.
Odrębni, dość mocno wyraziści i nieco utalentowani - takimi aktorami byli i pozostają dla mnie znani i lubiani: Keanu i niestety już nieżyjący Patrick. Nigdy ich nie zaszeregowałem do grona aktorów wybornych, genialnych, znakomitych... wielkich i bardzo dobrych. Nigdy nawet do grona dość mocno utalentowanych.
Dlatego również ,,Na Fali'' pozostaje nadal dla mnie w obszarze aktorstwa ŚREDNIAKIEM!
Aktorstwo poprawne, ale mierno-niezłe, ładunek energii i akcji przyzwoity, ale oczywiście... średni - za mało zaskoczenia i uczucie deja vu.
Zobaczyłem w tym filmie to, czego nieco, a nawet nieco nazbyt, spodziewałem się. :)
Zamiast wbicia w fotel albo wbijania palców w wersalkę... miałem niestety pogoń różnych myśli.
Owszem, jest to jakaś tam próba wprowadzenia do schematu kinowego 'szeryf v gangster' czegoś nowego czyli próba przekonania widza do rozterek, fascynacji i niepokoju głównego bohatera.
Jak wyszło? Oceńcie sami. Dla mnie tak... średnio. :)
Znakomite sylwetki Keanu i Patricka, fajne deski surfingowe, czaderskie maski prezydentów ekipy rabusiów i BEZCENNA POGOŃ (epizod) w wykonaniu Keanu - pogoń poprzez domki (mieszkania), ogródki {Ta szybkość, spojrzenia w roztargnieniu na poboczne elementy - bezcenne} -- są znakomite i dla nich w sumie warto poświęcić czas na obejrzenie tego filmu.
Pomimo całkiem średniej i pospolitej średniości :) ,,Na Fali'' ma w sobie trochę, troszeczkę takiego uroku, że chce się, mimo wszystko i mimo wszystkich zarzutów, powrócić do tego dość udanego filmu sensacyjnego nawet po długich latach.

W tym dość typowo sensacyjnym filmie akcji aktorzy nie mieli specjalnej okazji do aktorskich wyczynów lub popisów. Na pochwałę zasługują dobre zdjęcia, które jednak w pewnych momentach zbyt podkreślają emocje i stan rzeczy i skrócone, przycięte kadry mogą drażnić. Ale tylko momentami, ogólnie zdjęcia są bardzo ciekawe. Można również pochwalić ekipę "Point Break" za bardzo dobry montaż.
Jeśli masz czas i ochotę na nie zobowiązującą intelektualnie rozrywkę -- polecam. :)
W przeciwnym razie -- raczej zrezygnuj i sobie daruj.
Zimy jeszcze będą...




OCENY AUTORA RECENZJI:

  • Film  6 na 105 gwiazdki
  • Scenariusz  5/6/7 na 107 gwiazdki
  • Efekty specjalne  6 na 106 gwiazdki
  • Montaż  7/8 na 107 gwiazdki
  • Zdjęcia  7 na 107 gwiazdki
  • Reżyseria  5/6 na 105 gwiazdki
  • Aktorstwo  4/5 na 104 gwiazdki

poniedziałek, 24 lipca 2017

"GRAWITACJA" - REŻ. ALFONSO CUARÓN (2013')


Obejrzałem ,,Grawitację''. W gościach, u rodziny, na dużym ekranie. Pomimo towarzystwa (oraz, innego niż własny, domu), projekcję odebrałem niezwykle emocjonalnie, pozytywnie emocjonalnie.


Sandra Bullock jest aktorką, która od lat z powodzeniem odnajduje się w kinie. Nigdy jednak nie należała do grona moich ulubionych, choć to właśnie zupełnie się zmieniło.
Sandra dojrzała. Jako kobieta, jako osoba, jako aktor. Niezwykle podobała mi się jej gra i jej prowadzenie przez reżysera.
Film ,,Grawitacja'' ma symboliczne; acz bardzo wyraźnie oddzielone; trzy etapy. Pierwszy to łagodne i umiejętne wprowadzenie widza w temat i akcję. Oswojenie. Przybliżenie postaci. Ukazanie ludzi wykonujących dość sprawnie obowiązki techniczne na tle Kosmosu - tak, na tle. W tych momentach bajeczne zdjęcia, technika cyfrowa, niezwykłe sceny w uroczy i magiczny sposób przedstawiają nam główne postaci i nieco tajemniczy Kosmos, który jakby wychyla się zza węgła... choć otacza.
Urzeka, fascynuje, niepokoi... swoim bezkresem. Nic nie zapowiada złamania rytmu filmu, a znakomite żarty George 'a Clooney 'a wręcz wydają się sugerować, że zobaczymy dość lekki i zabawny film o sklejaniu paneli w Kosmosie za pomocą kleju magicznego.
Część kolejna ,,Grawitacji'' serwuje nam kino wojenne, gdzie atak problemów wynikłych w Kosmosie zaczyna szybko przedstawiać widzowi ów Kosmos jako środowisko jednak kompletnie trudne do poruszania się, co kontrastuje cudnie z pierwszymi scenami filmu.
Genialnie złamany rytm jest początkiem ataku Kosmosu i wszelkich elementów, które są ,,poza człowiekiem'' i człowiecze. Atak ów przypomina zmasowane natarcie dywizji zmechanizowanych i pancernych SS z czasów IIWŚ.
Zupełnie nie znam się na tym, co przedstawiono w tym filmie, ale większość sytuacji, zastosowań i szybkich działań ratowniczych i obronnych głównej bohaterki wydaje mi się mocno albo i nawet zupełnie nieprawdopodobna.
Nie ma to jednak zupełnie znaczenia. W tym cudnym, technicznie dopieszczonym obrazie z genialnie jakościowymi zdjęciami cały temat i otoczka są tylko pretekstem do przedstawienia pewnej historii i drogi kobiety.
I tu następuje trzecia część ,,Grawitacji'', gdzie nawet na moment ujrzymy ducha jednego z...
,,Gravity`` to głębokie studium istoty człowieczeństwa, to analiza zdolności człowieka, głównie zdolności psychicznych do podjęcia walki o przetrwanie w najcięższych i najbardziej dramatycznych warunkach.
Człowiek, który podejmuje ostateczne TAK lub NIE dokonuje nie tylko wyborów intuicyjnych, wyborów chwili. Główna bohaterka wkłada swoją rękę w akcję ,,Grawitacji'' niczym w gniazdko prądu i porażona w ciągu minut widzi całe swoje życie.
Musi zdecydować się: użalać się dalej? Pogodzić? Walczyć na całego, całą sobą? W imię wartości życia.
Całość dobrej fabuły jest zgrabnie okraszona majstersztykiem fizycznej i astronomicznej akcji, porażającymi zdjęciami i niesamowitymi dźwiękami przestrzennymi.
Czasem trzeba wybrać się w Kosmos, by odnaleźć mocniejsze ja.
Film wcisnął mnie w fotel razem z bardzo dużym psem mojego brata, polecam!




BIAŁE PIASKI/,,OPERACJA SAMUM''


,,Operacja Samum'' (1999') - Władysław Pasikowski


Kto z Was wie coś... ,,coś'' więcej na temat pracy wywiadu? Na temat wywiadu wojskowego?
Irak, łamanie praw człowieka i starcie kilku agend czołowych wywiadów świata w szalenie interesującej rozgrywce/rywalizacji filmowej.
Męski i wojowniczy Linda, dojrzały i walczący Kondrat, irackie wojsko, agenci, więzienia, posterunki. Wywiad amerykański, izraelski, rosyjski, nieskazitelne piaski pustyni...
Początek filmu charakteryzuje się dość długim wprowadzeniem, co ,,rekompensuje'' nam doborowa obsada aktorska.
Magnetyczny Linda jednak nieco przegrywa, w moim odczuciu, z kunsztem Marka Kondrata, który, o zgrozo, w tych czasach zaczyna iść drogą pewnego pożegnania z kinem.
Solidne efekty dźwiękowe, profesjonalne nagłośnienie i piękna muzyka otaczają widza wraz z powoli przedstawianą trudną rozgrywką, w której jest kilka niewiadomych i całkiem sporo napięcia.
Film w pewnym momentach ma wolniejszy rytm, a w pewnym nabiera tempa, że hej.
Zapewne historia odbicia z tarapatów syna asa wywiadu oraz małej grupki agentów amerykańskich została nieco nagięta i dopasowana do filmowych potrzeb, ale czyż to - dla nas widzów - zmienia cokolwiek?
Szpiedzy i irackie wojsko, sporo kałachów, wysokie temperatury i dobry klimat kina lat 90 miesza się z prawdziwymi aspiracjami naszego wywiadu do zasłużenia się niejakiego wobec dość nowego, świeżego sojusznika.
Polecam, dobre kino!


"SE7EN" (1995') - DAVID FINCHER


,,Se7en'' to obraz mocny. Przejaskrawiony. Ociekający mrokiem, wilgotnym klimatem, przesadą. Wieloma scenami epatuje grozą, a nawet obrzydliwością...


... I także należy do jednych z moich ulubionych; a w każdym razie; do bardzo cenionych filmów.
Warto zwrócić uwagę, że ,,Siedem'' było dopiero drugim filmem fabularnym w dorobku reżysera i to po zimnym przyjęciu przez krytykę, dobrego w mojej ocenie, debiutu fabularnego - ,,Obcego 3''.
Dlatego ,,Se7en'' powinno traktować się z pewną dozą tolerancji wobec kształtowania się, początków kształtowania się wytrawnego charakteru twórcy, co udowodnił nam po latach, robiąc znakomitego, a raczej genialnego ,,Zodiaka''.
,,Siedem'' to ciężki i mroczny dreszczowiec, film obleśnie obrazujący okrucieństwo i okropieństwa, które bywają na tym świecie. Do tej pory zazwyczaj skreślałem i odpychałem tego rodzaju filmy, ale po poznaniu zaskakującego ,,Obcego 3'' nie mogłem przejść nieuważnie koło tej pozycji.
,,Se7en'' przy wszystkich swoich okropieństwach i dosadnościach prezentuje konsekwentny charakter. Znajdziemy tutaj grę półświateł, świetlików w szarym-ciemnym mroku, mgły, deszcze, zimno, wilgoć unoszącą się w powietrzu.
Obejrzałem ,,Siedem'' drugi raz i tym razem bardzo na chłodno. Jest to film, w którym od samej głównej fabuły wolę różne poboczne akcenty, np;
- udany zabieg reżysera; czy postacią, na której winien skupić myśli jest poszukiwany, czy główny bohater, czy jego współpracownik, który w pewien sposób naprzemiennie spełnia rolę delikatnego rywala i mentora zarazem!
- stawiane kołnierze płaszczy - prochowców
- obłupany z farby biedny kaloryfer w skromnym komisariacie i różne takie uczciwe przedstawienie ,,braków''
- bezcenna mina partnera głównego bohatera w czasie rozmowy/zaproszenia przez żonę kolegi.
Tak mógłbym oczywiście wymieniać długo. Jak wspomniałem, film to początek dobrego formowania się interesującego charakteru/ręki artysty-reżysera.
Warto obejrzeć ,,Se7en'' z wielu powodów. Jest on zrealizowany od początku do końca z dużą dbałością o szczegóły, zadbano o dopracowanie ponurej i zimnej scenerii, charakteryzatorzy odstawili także kawał ciężkiej roboty.
Reżyser poprowadził znakomicie dwóch bardzo znanych aktorów: Brada Pitta i Morgana Freemana, widać zarówno wielki kunszt tych aktorów, co solidną i kontrolującą wszystko mocną i władczą rękę Finchera, który po tym filmie zdecydowanie dołączył do moich ulubionych twórców kinowych.
Jeśli przeżyjesz sporą przesadę w nakreślaniu tego ciemnego trillera kryminalnego o sporym zabarwieniu psychologicznej gry jego bohaterów, to koniecznie obejrzyj dobrze nakreślony świat strasznego mordercy i jego tropicieli.
Pomimo wzdrygań, wstrętnych, odpychających scen, motywów, pomysłów - warto, jak cholera.
Osobom o niezwykle dużej wrażliwości - odradzam i polecam mało znany obraz - debiut Finchera ,,Obcy 3'', gdzie znajdziecie ten sam wyraźny styl i reżyserską rękę w stonowanej wersji i w nieco bardziej filozoficznym niż psychologicznym wydaniu.

https://youtu.be/J4YV2_TcCoE


,,OBLIVION'' - (2013') - TOMEK MA PROBLEM I JA MAM... Z NIM.


,,Oblivion'' - amerykański film SF z 2013 roku - Joseph Kosinski


Film ,,Oblivion'' obejrzałem około 3 lat temu i do tej pory wstrzymałem się z wystawieniem mu jakiejkolwiek opinii czy oceny - choć kilkakrotnie mnie kusiło. To najlepszy dowód, że (podług mnie) z tym obrazem jest jakoś dziwnie i nie do końca wytłumaczalnie. Zaistniała dla mnie taka rzecz, że nie wiem dokładnie, ile punktów mam przyznać.
Przez te lata pisałem w myślach dwie różne recenzje ,,Obliviona'' - w jednej piałem nad jego wyrazistością, niezwykłą stylistyką, pięknem obrazów, muzyki i efektów (wszystkich; wizualnych, fonicznych) - w drugiej zaś prze-okrutnie nabijałem się z nadmiernej właśnie wyrazistości, ze wszelkiego przerysowania, z przerobienia i przetrawienia różnych odnośników kina SF do umordowania.
Z ręką na sercu mogę i chwalić, i ganić film ,,Oblivion''.
* * *
Niedaleka przyszłość, rok 2077. Po okropnych zniszczeniach, które są następstwem zdewastowania całej Ziemi wskutek masowego użycia broni nuklearnej - a to z kolei w następstwie inwazji na ludzi obcych z Kosmosu - wszystko się zmienia i nic już nie przypomina dawnego świata.
Po wygranej mega-wojnie i totalnym wypaleniu Ziemi pozostała część ludzi, którzy przeżyli burzliwą konfrontację z agresorem, zmuszona jest wyemigrować na Tytana. Na Ziemi pozostaje ,,technik-komandos'' - Jack Harper (Tom Cruise) oraz jego prawa dłoń - piękna Vika (Andrea Riseborough). Oboje mają za zadanie stałe utrzymywanie funkcjonującego systemu mini robotów. Zespoły potężnych generatorów/transformatorów służą do przetwarzania i magazynowania olbrzymich ilości energii, a system ochrony i stałego dozorowania przez drony bojowe jest monitorowany z kolei przez Jacka i jego partnerkę. Wydaje się, że żyją w całkiem dobrze rozplanowanym i już solidnie poukładanym matrixie, który ma dobry sens.
Od prawie samego początku filmu zasugerowane jest nam, że ktoś/coś ,,podgląda'' życiowe obowiązki Jacka. I dość szybko przychodzi moment skomplikowania poukładanej rzeczywistości.
Pewnego dnia Jack przekonuje się, iż nic nie było takim, jakim się wydawało.
* * *
Nawiązania i motywy wycieczki po literaturze i kinie science fiction są aż nader oczywiste. Największy zarzut, jaki można poczynić ,,Niepamięci'' to właśnie korzystanie z użytych już pomysłów, akcentów, symbolów i schematów. I o ile zabieg ten w ,,Prometeuszu'' był smaczkiem i zabawą, to tutaj mnie zmęczył, udając, że przedstawia jednak na nowo opracowaną formułę.
* * *
,,Oblivion'' jest filmem atrakcyjnym z tzw. wyższej półki przedsięwzięć SF. Widać starania, pieniądze, dopracowanie wszelkich akcentów, rozmach. Generalnie - poza schematycznością fabuły i dorżnięciem wyświechtanych motywów-odnośników - nie można po nim ,,pojechać'' totalnie. Poczynię jednak kilka zarzutów.
Muzyka i efekty są na najwyższym poziomie, zdjęcia piękne - operujące od prezentacji trójwymiarowych, nowoczesnych wizualizacji do ciemnych zakątków, filmowych grot i malarstwa.
Niektóre ujęcia są tak przepiękne, że aż ciut przesłodzone i jest to nieco irytujące. Jednak w kwestii estetyki daję ,,Niepamięci'' aż 8/9/10 punktów (w skali 0-10).
W ,,Oblivion'' nieco gorzej jest z aktorstwem. Dobra obsada nie wyznaczyła sucesu; Tom Cruise wypada nader schematycznie, a w momentach podkreślenia dramaturgii wątków i sytuacji - wypada wręcz lekko groteskowo z powodu barwnego przerysowania. Poza tym Tom, generalnie, gra w tym filmie dwoma, trzema rutynowymi minami.
Aktorstwo - z powodu lekkiego położenia roli przez Toma - w ,,Niepamięci'' oceniam na tylko 5/6 punktów.
Największe zarzuty można postawić za sprytne nawiązania do innych i klasycznych filmów oraz powieści opisywanego gatunku. Za nadmierne oparcie się na tym, co już było, za nadużycia pomysłów i symboliki - daję ,,Oblivionowi'' za scenariusz jedynie 4/5 punktów.
Reżyseria jest sprawna, film robi wrażenie - i poza wpadkami Toma - aktorzy i wszystko poprowadzone jest poprawnie i umiejętnie. Reżyser, jak umiał, wybrnął z niedoskonałości scenariusza, który kuleje i obrywa w punktacji z założenia. Za reżyserię przyznaję 6/7/8 punkcików (jedyne lekko-grube zarzuty to Tom oraz nad-wyrazistość).
Muzyka i cała fonia robią chyba największe wrażenie - zasłużone 10 punktów - ,,Niepamięć'' jest filmem kinowym, który należy polecać do oglądania na lepszych w możliwościach zestawach głośnikowych. ,,Oblivion'' w tej kwestii wyciąga z idei kina domowego wszystko to, co jest do ugrania. :) Mistrzostwo.
* * *
Film ,,Oblivion'' podzielony jest jakby na dwie części: spokojną i nie. Przez chwilę brakowało mi czegoś subtelnego, gdzieś po środku. Rytm tego obrazu jest przewidywalny i - niestety - pojawia się kilkukrotnie odczucie deja vu.
,,Niepamięć'' jest w mojej ocenie znaczącym punktem w historii kina, mam jednak co do niego bardzo mieszane odczucia i trudno mi określić stan zadowolenia i pewnego rozczarowania zarazem. W moim odczuciu powstał film kontrowersyjny dla uczciwego recenzenta, widza, obserwatora światowego dorobku SF. Budzi on moją pewną przychylność i zasługuje na pochwały, ale także powoduje delikatny ,,gniew'' za nadużycia w dziedzinie rozwiązań scenariusza.
MOJA OCENA OSTATECZNA I OGÓLNA TO: 6+ (w skali dziesięciostopniowej, gdzie i 0, i 10 są stopniami ocen.)

,,JOHN RAMBO'' - CZYLI RAMBO 4 - CZWARTA CZĘŚĆ CYKLU, KTÓRA ROZCZAROWAŁA MNIE TRZYKROTNIE...


Film charakteryzuje się, jak zwykle, mocną opowieścią w kwestii fabularnej, która w pewnym momentach zabójczo podkreślona jest do granic możliwości zabiegami stylistycznymi, reżyserskimi. Jak w poprzednich częściach historia jest rozwijana, a końcowa rozgrywka jest niezwykle szybka, dynamiczna, ostra i brutalna. 'John Rambo' zwraca uwagę pięknym dźwiękiem, podkreślającymi dramaturgię kadrami, piękną muzą. Zakończenie filmu jest bardzo poetyckie, a przedostatnie sekwencje z kolei niemiłosiernie agresywne, pełne czaderskich akcentów w każdej sferze.
Jednakże 'John Rambo' znów jest schematyczny i bardzo zawodzi w sferze aktorstwa. Występuje zarazem brak świeżości, co równocześnie kompletne zaprzepaszczenie potencjału, który do kina wniosła część pierwsza cyklu o weteranie-komandosie. Część pierwsza była bardzo sprawnym filmem o przygodach i perypetiach w nowym środowisku - pełnym zarówno akcji, co niezłej rozgrywki psychologicznej i zaskoczenia. Pozostałe, następne filmy zupełnie popsuły początkową ideę. Nie przykuwają już uwagi, nie ogląda się już ich w napięciu, które stworzyła jedynka. Rozczarowała zarówno część druga, trzecia, rozczarowuje bardzo szablonowy 'John Rambo'.
Ocena ogólna filmu (na wyrost): 5.5 - podniesiona nieco - biorąc pod uwagę dopracowanie techniczne, montaż, kadrowanie, wspaniałe dźwięki, muzykę (oceniam w skali dziesięciostopniowej, gdzie i 0, i 10 są punktami w skali ocen.)

"DEMONY WOJNY WEDŁUG GOI" - 1998' - REŻ. WŁADYSŁAW PASIKOWSKI


Bogusław Linda i Tadeusz Huk w szczytowej formie swojej kariery telewizyjnej. Arcy-poważny temat wojny etniczno-polityczno-religijnej przeplata się ze zwykłym bandytyzmem zorganizowanych i bardzo groźnych grup militarnych. Każda strona ma swoje interesy, a w to wszystko wplątuje się maleńka grupka ratownicza żołnierzy IFOR-u pod dowództwem wojowniczego i nieco krnąbnego majora Kellera (Linda).
Postać surowego snajpera - plutonowego Cichego zagrana przez Mirosława Bakę genialnie i godna jest superprodukcji światowych rodem Helikopter w Ogniu. Pomimo ograniczonego budżetu ten film to dobry film. Zgrabny i technicznie poprawny. Porusza tragiczne tematy, które miały miejsce nie tak daleko od nas i w czasach - zdawałoby się - cywilizowanych.
Bardzo uduchowiona i dramatyczna muzyka (Marcin Pospieszalski, Krzysztof Cugowski) dopełnia interesujący film, którego nie powinno się omijać obojętnie. Na pochwały na pewno zasługują też niebanalne zdjęcia (Paweł Edelman)... i zaskakujące kadry podnoszące w udany sposób ogólną dramaturgię całego przekazu.
Amatorzy filmów wojennych także znajdą tutaj swoje 5 minut i to kilka razy, oglądając dopracowane strzelaniny i potyczki.
Data premiery: 20 marca 1998 (Polska)
Reżyseria: Władysław Pasikowski
Operator: Paweł Edelman
Kostiumy: Maria Kotarska
Autor muzyki: Marcin Pospieszalski, Krzysztof Cugowski

"SPECTRE" - 2015' - reż. Sam Mendes


'NOWY BOND, ,,SPECTRE'' ZASKAKUJE!'



Obejrzałem ,,Spectre'' i został on moim odkryciem sezonu. Muszę powiedzieć, iż miałem okazję nacieszyć oczy najlepszym Bondem od czasów serii z udziałem Rogera Moore 'a.
Jest to film w nowym wydaniu, który zupełnie nie kopiuje starszych pozycji, ale znajdziemy tutaj bardzo dużo nawiązań i odnośników. Te zabiegi i ta zabawa jest w kinie stosowana coraz częściej - i tutaj również i to mocno - jedni to lubią, niektórych ma prawo to zirytować.
,,Spectre'' jest jednak znakomitym, nienudnym filmem akcji ze sporą dozą napięcia i dopuszczalnych dla widza ze słabym sercem - nerwów.
Nowy James Bond rozpoczyna się od klasycznego zabiegu trzęsienia ziemi... a potem... A potem nadal jest ciekawie. ,,Spectre'' to pewna kombinacja nawiązań do kina klasycznych Bondów - mamy tutaj subtelne żarciki i uśmieszki Daniela Craiga, pogonie, bondowskie strzelaniny, wynalazki, gadżety - jak również kombinacja i fascynacja współczesnym kinem akcji i grozy. Film w pewnym momencie przeradza się w mroczny i nieco przygniatający nawet widza dreszczowiec. Gdy już może przyjść uczucie dyskomfortu, Spectre łagodzi klimat doskonałym zakończeniem i przestaje straszyć, puszczając oczko do widza.
Nowy Bond kolejny raz pokazuje klasę i konieczność współpracy pomiędzy reżyserem, ekipą i widzem. Współpraca ta opiera się na bardzo umiejętnym wciąganiu widza w głębię filmu - zarówno w obszarze fabuły, co emocji.
Od dawna nie widziałem w szybkim kinie 'nowego wymiaru' tak umiejętnie budowanego nastroju, emocji i dramaturgii.
Być może ,,Spectre'' dla wielu kinomaniaków i ludzi nie będących wielbicielami Bondów - genialnym filmem nie będzie - ale dla mnie jest obrazem doskonałym.
Aktorstwo Daniela Craiga osiągnęło szczyt i patrzy się na nieco zmęczonego i starzejącego się aktora z niebywałą przyjemnością! Jego gra jest dość wyrazista, a przy tym niebywale powściągliwa.
Bardzo dobrze wypada też nieszablonowa, choć urodziwa blond-laska - urocza Léa Seydoux, którą mieliśmy okazję poznać w epizodach ,,O Północy w Paryżu''.
Zaskakuje też cynicznie zły, zimny i opanowany nad wyraz Christoph Waltz - myślę zdecydowanie, że pewien niedosyt w pokazaniu scen z jego udziałem, grą jest wynikiem dużej celowości, przemyśleń.
Nowy Bond jest cudownie poukładany i opanowany. Obciosany za pomocą złotej siekiery i oprawiony w brązowo-złoto-miedziane ramy.
Niezwykle spokojnie, majestatycznie nakręcony pościg samochodowy z udziałem eleganckiej maszyny Bonda to jedna z najlepszych sekwencji tego typu, jakie miałem okazję obejrzeć.
,,Spectre'' oczywiście odszedł od totalnej wizji filmowej poprzedniczek i momentami zobaczymy po prostu zdecydowane i bardzo szybkie kino akcji, cały czas jednak nawiązujące do przepracowanych motywów i scen, pomysłów. I to cudowne i umiejętne połączenie dwóch światów i tendencji w kinie jest chyba największą zaletą ,,Spectre''.
Nie zabraknie tu drżenia, totalnego, śnieżnego odjazdu, momentami przesady, snajperskich strzałów, wybuchów, nie zabraknie też eleganckich uśmiechów, dołeczków w policzkach, finezyjnego: good evening.
Polecam ,,Spectre'' jako fantastyczną rozrywkę, polecam też wyrafinowanemu, nieco wymagającemu widzowi - nowy James Bond nie zawodzi w żadnym aspekcie.
Jedyny zarzut to chyba zbytnie rozdzielenie filmu na jakby dwa rozdziały, ale to także może mieć swoisty urok, a przynajmniej być akceptowalne.
Piękne zdjęcia, solidny scenariusz pełen pomysłów, w pewnym momencie duże zaskoczenie, wprowadzenie tzw. dziewczyny Bonda w niebanalnym ujęciu i w zupełnie nowym wymiarze przedstawienia takiej osoby. Dość szybka akcja i piękna muzyka oraz robiące wrażenie dźwięki w otoczeniu 3D. I ten cudowny, obowiązkowy dystans do postaci Bonda, który pojawia się mimowolnie, na luzie jak w starszych pozycjach z Moore 'em.
Moja ocena ogólna ,,Spectre'' to 9.5 punktów (w skali dziesięciostopniowej, gdzie 0 i 10 są punktami ocen.)
Polecam, znakomity film, który celnie łączy klasykę gatunku i szybkość współczesnego świata!


Poniżej: Lea Seydoux

https://youtu.be/7GqClqvlObY

Moja ogólna ocena filmu: 9


W PUŁAPCE UROKU czyli recenzja "IMMORTAL - KOBIETA PUŁAPKA" (2004')

(IMMORTAL - KOBIETA PUŁAPKA, 2004') {Immortel (ad vitam), 2004 reż: Enki Bilal} Film cechuje sprawnie nakreślona fabuła i akcj...